
Biegacz na wakacjach
Wakacje stały się faktem. Trwa czas wyjazdów. Planujemy urlopy od pracy, domu, obowiązków… wyjeżdżamy w nowe, nieznane nam miejsca, co wiąże się z nieznajomością terenu. To, co nowe i nieznane często budzi lekki niepokój. A jeśli się w tym terenie zgubimy? Co w takim razie z naszymi treningami? Co biegacz ma zrobić na wakacjach? Odpowiedź jest prosta: Biegać! Nie ma nic lepszego niż zwiedzanie nowych okolic podczas treningu. Taka przebieżka pozwala odkryć miejsca, których normalnie nie zauważylibyśmy. Mapy i wszelkie plany miast są niepotrzebne. Ewentualnie do zaplanowania kolejnego kierunku wycieczki. Biegniesz i zapamiętujesz poszczególne punkty. Tak, żeby wiedzieć, jak wrócić z powrotem.
Nie ważne czy jesteś na wsi w agroturystycznym ośrodku, w górach, nad morzem czy w wielkim mieście. Każdą z tych opcji warto wykorzystać dla siebie. I nie chodzi o to, że masz stawać na głowie i za wszelką cenę biec. Ale jakąś systematyczność warto utrzymać.
Wiadomo, że czas wakacji rządzi się własnymi prawami. Pozwalamy sobie na więcej przyjemności. Piwko, pizza, grill, impreza do białego rana. Forma jednak musi być. Sezon biegowy przecież w pełni. Grafik jest wypełniony zawodami po same brzegi. Dlatego zadbajmy, o to, by nasza kondycja nie ucierpiała. Jak? Przede wszystkim znajdźmy czas na trening.
Góry można pięknie wykorzystać do siły biegowej. Liczne podbiegi i zbiegi – dla kogoś, kto w swojej domowej okolicy nie posiada takich terenów, to rewelacyjna opcja. Choć trzeba być ostrożnym. Teren, którego nie znamy, może nam spłatać figle. Leśne ścieżki, korzenie, kamienie obniżają stabilność naszych stawów. Dlatego forma treningu powinna być zatem spokojna i raczej rozpoznawcza. Przynajmniej na początku, nim przyzwyczaimy nogi do danego podłoża. To ono dyktuje warunki naszego treningu.
Plaża? Kolejne podłoże, z którym warto się zmierzyć! Jest idealna na trening stabilizacyjny stawów. Wschód bądź zachód słońca podczas biegu po piasku działa odprężająco. Co prawda trwa dyskusja czy biegać na boso czy w obuwiu. Niestety nie ma jednej odpowiedzi. To już jest kwestia wygody. Mimo że piasek jest miękki i amortyzuje nas, to jednak może też i pokaleczyć. Muszle, kamienie, odłamki szkła (niestety też się zdarzają) czy inne śmieci zakopane – ujawniają się nagle na podeszwach naszych stóp. Buty nas przed tym uchronią, ale nie ma gwarancji, że sam piach nie dostanie się do butów i nie zacznie uwierać. Polecam bieganie przy brzegu morza, gdzie piach nie jest sypki i widzimy na co stawiamy stopę. Nie jest tez na tyle twardy, by uniemożliwić bieg na boso. Bardzo przyjemny trening z morską bryzą w tle, który w jakiś sposób rehabilituje nasze stawy – na co dzień obciążone asfaltami i chodnikami.
Osobiście miałam okazję przetestować bieganie po holenderskiej plaży. Czad! Zrobiłam trening o zachodzie słońca. Faktycznie musiałam wybadać teren, którędy biec. Po całym dniu, piasek był dość mocno nagrzany. Parzył stopy i stwarzało to spory dyskomfort. Przeszłam więc na sam brzeg, gdzie woda już docierała i chłodziła piach. Stopy odczuły ulgę od temperatury, ale nie od muszli i kamieni. Było ciężko wypośrodkować komfort biegu. Ale udało się 🙂 Biegłam więc tak sobie cały czas przed siebie. Mewy goniły, ludzie przybijali piątki, samoloty nad głową kursowały, bo lotnisko było bardzo blisko. Fantastyczne uczucie. I co zauważyłam? Bieg boso po plaży jest bardziej wymagający. Szybciej się męczymy z racji intensywniejszej pracy mięśni. Podczas lądowania na piachu nasze mięśnie napinają się mocniej niż zwykle. W obuwiu pomaga nam amortyzacja. Tu jesteśmy zdani na własne, gołe stopy. Wpływa to bardzo pozytywnie na powięzi, wiązadła i elastyczność stawów. Trzeba jednak uważać, by ich nie przeciążyć. Jest to jednak dobra opcja dla osób z kontuzjami, którą polecam. Z pewnością to miłą odskocznia od bruku, asfaltu i innych twardych nawierzchni.
Co innego w mieście. Tego typu trasy wciąż będą nam „umilać” treningi. Jedynie krajobraz przełamie rutynę. Przebieżki pozwolą rozeznać nam się w terenie. Odnaleźć sklepy, knajpki, parki i inne pobliskie atrakcje, którymi będziemy otaczać się podczas urlopu.
Wybierając się na wieś nie wiele jest do zwiedzania. Jednak tu urlop nabiera innego znaczenia. Jedność z naturą, spokój, cisza, wtapianie się w przestrzeń… całkowite odmóżdżenie. Niektórzy celowo uciekają tu od codzienności, gwaru i chaosu wielkich miast. W zależności od lokalizacji, można połączyć wieś z górami. To dopiero piękne trenowanie! Czyste powietrze, bez kurzu i pyłu ulicznego.
Opcji jest całe mnóstwo. Wyjazd nie oznacza rezygnacji z naszych przyjemności. To kwestia dobrej organizacji czasu, a w tym biegacze są doskonali 🙂 Chyba przyznacie rację? W takim razie wszystkim życzę pomyślnego planowania wakacji i owocnego wypoczynku! Wracajcie zdrowi 🙂